Kiedy byłem mały i chodziłem z mamą do sklepu, to panie ekspedientki, jak im się dawało "gruby" banknot, pytały się mojej mamy miej więcej tak "czy ma pani może 40 groszy?" lub "czy znajdzie pani 2,44" - myślałem, że ekspedientki tak mało zarabiają, że muszą prosić o pieniądze i to taki rodzaj napiwku (że niby tak elegancko żebrają). Ale sam się skapnąłem, że to chodzi o tą końcówkę kwoty, którą masz zapłacić, żeby było łatwiej wydać. :)