Z perspektywy czasu myślę, że jednak ponadprzeciętnie uwielbiałem pirotechnikę. Był czas, gdy zabawialiśmy się strzelaniem z rurki - samopału na prawdziwy proch czarny, który robiliśmy sami, a przepis dorwałem w mądrych książkach w szkole. Strzelało fajnie, do rurki się śrut sypało albo jakieś kulki, małe kamienie itd, a okolica obfitowała w ślady otworów po pociskach. Zauważyłem, że przez otwór "zapłonowy" ulatywało część "huku" i postanowiłem sprawę uszczelnić. W kombinerki chwyciłem igłę, rozgrzałem do czerwoności i wpirzyłem w tą dziurę żeby ciasno było i strzeliło. Jak pier******ło, to w uszach jeden pisk, zwiałem co sił. Po drodze powtarzałem non-stop tabliczkę mnożenia, bo ktoś mi powiedział że od huku można pamięć stracić.
autor: maciuś | 12 grudnia 2007