W młodości byłem zatwardziałym miłośnikiem filmów, zwłaszcza tych tanich amerykańskich produkcji wojennych. Byłem święcie przekonany, że to wszyskto dzieje się naprawdę. Nie dziwiło mnie to, że np. w filmach o wojnie we Wietnamie ginie tylu Wietnamczyków. Byłem już uświadomiony o tym, że ludzi ze "skośnymi oczami" jest bardzo dużo na świecie, a więc wszystko, jeśli można to tak ująć, było w "normie". Moje podejrzenia wzbudziły się dopiero wtedy... gdy w dwóch filmach zginął ten sam bohater.
autor: lorak | 24 września 2007