Kiedy byłam mała przy słowach "Ewangelia według świętego..." robiłam znaki krzyża na czole, nosie i brzuchu...
autor: Tina | 3 listopada 2007Myślałem, że przeżegnanie sie, tak jak do modlitwy, zaczyna rozmowę z bogiem, a przeżegnanie się kolejny raz kończy tą rozmowę. Kiedyś mama kazała mi się przeżegnać przed wejściem do podstawówki, później bałem się, że Bóg mnie cały czas słyszy, dopóki znowu się nie przeżegnam. Bałem się rozmawiać wtedy z kolegami.
autor: Bosman | 3 listopada 2007Myślałam, że pan Naczysta porodził Asyna. Naprawdę.
autor: Madzia | 2 listopada 2007Kiedy na zakończenie mszy ksiądz wyśpiewywał do mikrofonu "idźcie w pokoooju Chrystuuusaaa...", wszyscy odśpiewywali "Booogu niech bęędąą dzięęęękiiii".
Myślałem, że wszyscy są już tak znudzeni mszą jak ja i że cieszą się, że mogą pójśc już do domu, dlatego tak odśpiewują.
Gdy byłam mała i słyszałam w kościele tekst 'pokój wam zostawiam, pokój mój wam daję', zachodziłam w głowę, na cholerę komu pokój księdza.
autor: Madzia | 2 listopada 2007Jak byłem mały to myślałem, że blaszana klapa znajdująca się za pobliskim kościołem to wejście do piekła. Za każdym razem kiedy tamtędy przechodziłem z przejęciem ciągnąłem mamę za rękaw. Jej negacje traktowałem jako objaw niewiedzy. Do dzisiaj nie wiem, co może kryć się za tą blachą.
autor: The Worm | 1 listopada 2007Rodzinka (babcie zwłaszcza) zawsze pakowała mój dziecięcy umysł wiedzą na temat wiary katolickiej, włączając w to prezenty w postaci Biblii z obrazkami i czytanie mi jej na dobranoc.
Ostatecznie i tak twierdziłam, że Jezus był Polakiem.
Wychowywałem się w katolickiej rodzinie, więc od dziecka wciskano mi na siłę pacierz, choć wcale nie miałem pojęcia po co i o co w nim chodzi - klepałem więc jak wierszyk na język polski i bardzo długo nie miałem pojęcia co to są "jakoimy" i co mają wspólnego z naszymi winami...
autor: YooDash | 29 października 2007...że tylko Polak może zostać papieżem. Bo jak się urodziłem, to papieżem był Polak, a Polacy taki katolicki naród, więc zaszła mi taka implikacja.
autor: Dudas | 29 października 2007Jak byłam mała, pamiętam, że poszłam z babcią do kościoła. Mszę prowadził znajomy ksiądz. Miałam wtedy ze 4 lata i kiedy podnosił monstrancję, ja zaczęłam na cały głos śpiewać "sto lat, sto lat". Ksiądz musiał na chwilę przerwać, bo wewnątrz zanosił się od śmiechu.
autor: aniake | 28 października 2007