Jak byłam mała (a nawet nie taka mała), to myślałam, że sarna i jeleń to jeden gatunek. Zawsze się dziwiłam, że w bajkach na "sarnę" wołali łania... Dopiero uświadomiła mnie pani, w szkole chyba w 2 klasie, że nie sarna ale łania to "żona" jelenia...
autor: Niusia | 13 listopada 2007... gdy nikt nie widz,i wszystkie koty poprzez tajemne wejście w naszej piwnicy (przez piec), zjeżdżają do swojej tajemnej bazy pod ziemią i mają tam full wypas różnych sprzętów - takich jak gry telewizyjne, rowery i cały dzień spędzają na zabawie. Tłumaczyłem sobie tak odejście mojego kota, przejechanego przez samochód (oczywiście rodzice mi tego nie powiedzieli). Raz nawet chciałem się dostać do tej krainy i wszedłem do pieca. Efekt? Cały w popiele.
A oto moje argumenty potwierdzające istnienie kociego klubu.
1. Kot włażący do piwnicy, po czym pojawia się na balkonie
Moje wyjaśnienie:
Kot poszedł się zabawić do "tajemnego klubu", po czym teleportował się na balkon. Za dużo "Star Treka".
Prawda (mi nieznana):
Kot wchodził do piwnicy łapać myszy, po czym wychodził przez okienko do zsypu węgla i właził na balkon aby tam go wpuścić.
2. Zaginięcie mojego kota
Moje wyjaśnienie:
Kot poszedł się zabawić, ale strasznie mu się tam spodobało, więc został.
Prawda (mi nieznana):
Kota rozjechał pan Józek.
Poza tym uchylone drzwiczki od piecyka (moja mam zawsze tak zostawiała, a ja nie wiedziałem) i inne koty w piwnicy (mieliśmy dużo myszy, więc przychodziły przybłędy "pomóc" naszemu kocurkowi).
W końcu w wieku 8 lat babcia się "wygadała" i dowiedziałem się o śmierci kotka. I dzięki temu przestałem wierzyć w podziemny koci świat.
Kiedy byłem mały i pojechałem po raz pierwszy w życiu do rodziny na wsi, zobaczyłem też po raz pierwszy w życiu kurnik. Pod niektórymi kurami (w sianie) były wtedy jajka. Więc ja chodziłem co chwila (co 15 minut powiedzmy) sprawdzać, czy kura zniosła już kolejne jajko (to by się nazywała przemysłowa produkcja jajek przy takiej wydajności).
autor: Cumownik | 5 listopada 2007Kiedyś rodzice postanowili kupić mi chomika. Miałem mały samolocik z "kinder-niespodzianki" i rodzice powiedzieli że jak mu włożę do klatki to będzie się nim bawił. Wyobrazałem sobie, że wsiądzie do niego w czapce pilota i będzie udawał, że lata.
autor: NalesnikLD | 4 listopada 2007Myślałam, że nietoperze sobie przylatują i wplątują się ludziom we włosy. Trzeba później tak chodzić albo obciąć się na łyso. Strasznie bałam się nietoperzy, bo miałam długie włosy...
autor: kaja | 1 listopada 2007Jak byłam mała, to myślałam, że szczur jest mężem myszy, a koń mężem krowy i głowiłam się jak to będzie z psem i kotem.
autor: aśa pentelka | 30 października 2007Ja myślałam, że wróbelki to dzieci gołąbków, bo wszędzie je widziałam razem i w ogóle. Rodzina długo nie wyprowadzała mnie z błędu, co więcej, utwierdzała w tym fakcie.
autor: Fene | 30 października 2007Jak byłam mała, myślałam, że znak drogowy 'dzikie zwierzęta' to 'uwaga, nisko latające jelenie". To chyba wina mojego taty...
autor: Anonim | 30 października 2007Jak miałam siedem lat, byłam w zoo w Chorzowie (tam są betonowe makiety dinozaurów). Wtedy myślałam, że tak właśnie wyglądają skamieliny - logiczne, nie? Potem, jak mi ktoś wytłumaczył, że się wykopuje tylko same kościotrupy, to sądziłam, że w Chorzowie wzięli szkielety i poobkładali je betonem.
autor: Anula | 28 października 2007Myślałam, że koń i krowa, to para jednego gatunku. Bardzo było mi żal pięknego konia, że ma taką niezgrabną żonę.
autor: annagie | 26 października 2007